wtorek, 29 grudnia 2015

Śmietnikowe niespodzianki.


Witajcie w ten dziwny poświąteczno - przedświąteczny czas :) Wszystko się udało. Święta były takie jak sobie wymarzyłam - rodzinne, magiczne, wolne, leniwe... A teraz przed nami kolejny długi weekend świętowania :)



Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić kolejnego, zdobycznego lokatora naszego salonu.

Jest taka krótka lista, na której mam kilka rzeczy, które muszą znaleźć się w naszym salonie. Jedną z nich mogę już wykreślić :)


Marzył mi się duży kosz na pledy i poduchy, może wiklinowy, może jakiś drewniany... O metalowym nawet nie śmiałam marzyć, bo wiem, że taki, jaki chciałam nie byłby tani. Ale los bywa przewrotny i czasami podrzuci coś fajnego na przykład na śmietnik pod blokiem ;) I mi podrzucił taki właśnie wielki, metalowy kosz :) Kto wie jakie trunki nabierały w nim mocy... :D


Był w kolorze brązowym, ale taki akurat nie szczególnie mi pasował. Chwyciłam więc za farbę i pędzelek i żmudnie malowałam drut za drutem kilka razy.


Tak oto kosz zyskał nowy, niebieski kolor i jest cudowny! Uwielbiam go :)







Życzę Wam udanego sylwestra - takiego jakiego sobie tylko wymarzycie i cudownego startu w Nowy Rok :)


Pozdrawiam
Ewela





środa, 23 grudnia 2015

Świątecznie.

Jest taka jedna rzecz, która wprowadza prawdziwą magię świąt. Niestety tej rzeczy w tym roku jak i w poprzednim nie doświadczymy... Chodzi mi oczywiście o śnieg. Żadne światełka, choćby ich milion było nie wprowadzą takiego klimatu jak biały puch za oknem.


Musimy więc sobie radzić inaczej i sprawić aby te święta miały zupełnie magiczny wymiar.






I tego właśnie Wam życzę - magicznych świąt :)


Pozdrawiam
Ewela

środa, 9 grudnia 2015

Mikołaj z odzysku.

Taki właśnie mnie tego roku odwiedził :) I był to najwspanialszy Mikołaj, jakiego spotkałam ;)



Zainspirowana licznymi zdjęciami i pomysłami wymarzyłam sobie stolik kawowy z pnia. Tak się złożyło, że akurat planowaliśmy wizytę u brata mojego małżonka. I tak oto spod polsko - białoruskiej granicy do Legionowa pod Warszawą trafił pień. Niestety nie zrobiłam zdjęć "przed", bo przemiana jest naprawdę imponująca :) Ale zręczne ręce i szlifierka mojego małżonka dokonały cudu :)




Stolik dostał także kółka i nową powłokę, która miała być niebieska, w rzeczywistości wyszła szaro - srebrna a na zdjęciach wygląda jak szaro - brązowa. Trochę szkoda, że nie wyszło tak, jak pokazywał wzornik farby, ale i tak jestem bardzo szczęśliwa, bo stolik prezentuje się naprawdę świetnie a przy tym jest bardzo praktyczny i oryginalny :)



Drugą Mikołajkową niespodzianką była wizyta na targu staroci. I to gdzie? W moim własnym mieście! Pięćset metrów od mojego bloku! Okazało się, że bazar rzeczy zbędnych, który w każdą pierwszą niedzielę miesiąca odbywa się na miejskim targowisku przeistoczył się w regularny targ staroci! I na owy targu Mikołaj podsunął mi pod nos dwie rzeczy: emaliowany dzbanuszek w czerwonym kolorze, który zasili moją kuchenną kolekcję emalii oraz stary syfon z niebieskiego szkła.



Z syfonem wiąże się pewna historia, anegdota może bardziej... Jakiś czas temu odwiedziłam targ staroci na warszawskim Kole. Wtedy upolowałam tam dwie buteleczki apteczne, które sobie spokojnie stoją w kuchni ;)



Oprócz tego moją uwagę przykuł właśnie taki niebieski, szklany syfon. Była gotowa wydać na niego cały mój miesięczny budżet, czyli 100 zł. Ale gdy zapytałam o jego cenę i usłyszałam odpowiedź aż otworzyłam usta z wrażenia! Pan, który nie sprawiał wrażenia osoby znającej się na przedmiotach wartościowych zażyczył sobie za niego 300 zł! Chyba ów Pan szukał osoby naiwnej lub chciał go wcisnąć jakiemuś zagranicznemu turyście... Ja za swój, identyczny i w bardzo dobrym stanie zapłaciłam po wytargowaniu się 15 zł... Podobne, tylko w gorszym stanie ( połamany górny plastik ) można było kupić za 10 zł... Skąd taka rozbieżność cenowa...? Ja tam się może nie znam na handlu ;]

Miłego dnia!
Ewela

środa, 2 grudnia 2015

Listopadowy pled.


Zamarzyły mi się kolory delikatniejsze. Może to wpływ listopada i jego nostalgicznego klimatu?



I z tej całej nostalgii powstał pled. Początkowo miał być jednolity - beżowy. Jednak przypadkiem zaplątał się kawałek włoczki fioletowej i tak już zostało :)



Pled powstawał około miesiąca, głównie z powodu tego, że co chwila do głowy wpadały mi nowe, niecierpiące zwłoki pomysły ;)


Ostatecznie udało się go ukończyć jeszcze w listopadzie, dlatego też oraz ze względu na jego nostalgiczne barwy nazwałam go " Listopadowym pledem".





Pozdrawiam
Ewela