sobota, 30 stycznia 2016

Co w szydełku piszczy, czyli weekendowa zajawka.

Wymyślanie i kombinowanie :)



Pozdrawiam
Ewela

wtorek, 26 stycznia 2016

Z czego w Happy Forms się dzierga.

Często w mailach i komentarzach pytacie z jakiej włóczki dziergam. Postanowiłam więc dzisiaj krótko napisać z czego i dlaczego akurat z tego :)


Tak naprawdę od dłuższego już  czasu jestem wierna jednej włóczce, w którą zaopatruję się w zwykłej, stacjonarnej, małej pasmanterii, gdyż ciężko jest ją znaleźć w sklepach internetowych. Jest to włóczka Medusa polskiej frmy Xima. Jest to mieszanka 80% bawełny i 20% akrylu - jak dla mnie kombinacja idealna. Dobrą alternatywą dla niej jest także włóczka Medina, którą możecie bliżej poznać tu. Zarówno Medusy jak i Mediny używam do robienia pledów, poduszek, łapek kuchennych, girland. Obydwie cudownie sprawdzają się w praniu w pralce: kolory nie blakną a robótki nie tracą swojego kształtu. Sprawdziłam to doświadczalnie! Pledy, których używam czy kocyki mojego synka piorę regularnie i cały czas wyglądają naprawdę dobrze. Co jest dla mnie także bardzo ważne włóczka ta nie ma żadnego połysku tak jak często 100% bawełny powszechnie dostępne w Polsce.






 Częstym zarzutem wobec Medusy jest to, że nie jest dobrze skręcona i się rozdwaja. Nie zaprzeczam. Na początku faktycznie trochę mi to przeszkadzało, ale przebrnęłam przez to i teraz naprawdę nie zamieniłabym jej na żadną inną. Medusa jest moim osobistym zdaniem idealna do szydełka nr. 4 i takim z niej dziergam :) Jest także cieńsza wersja - Kordek, idealny do szydełka 2,5.

Czasami jednak, zupełnie sporadycznie miewam skoki w bok ;). Wtedy zwracam się ku włóczce Jeans Yarnart.  Jest to mieszanka 55% bawełny i 45% akrylu. Większa ilość akrylu sprawia, że włóczka jest delikatniejsza, miła i lekka. Fajnie sprawdzi się przy dzierganiu pledów, np. dla dzieci. Swoją "konsystencją" i fakturą jest bliższa włoczkom akrylowym niż bawełnianym.




Bardzo przyjemnie się z niej dzierga, nic się nie rozdwaja, ale w praniu już nie zachowuje się tak fajnie. Kolory lekko się "spierają". Po pierwszym praniu w pralce w 30 % i na zmniejszonym wirowaniu kocyki mojego synka straciły bardzo dużo z miękkości, którą miały zaraz po wydzierganiu i tak już im zostało. Istotną jej zaletą jest baaaardzo duży wybór kolorów i powszechna dostępność. Jest sprzedawana w motkach 50 - gramowych.


Teraz czas na koronki. Nie będzie to dla nikogo, kto choć trochę ma do czynienia z szydełkiem zaskoczeniem - używam tylko i wyłącznie kordonków polskiej firmy Ariadna. Do romantycznych koronek polecam kordonek Muza w najcieńszej wersji a jeżeli lubicie tak jak ja poszaleć z kolorami przy koronkach - kordonki Kaja i Maja :) I tyle w tym temacie. Uwielbiam je bo są "miękkie" , w przeciwieństwie np. do kordonka Maxi. 





Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam pomogłam. Jestem ciekawa jakie włóczki i kordonki Wy najbardziej lubicie i polecacie? 

Pozdrawiam
Ewela

środa, 20 stycznia 2016

Odrobina neonowych kolorów i odrobina recyklingu szydełkowego :)


Czasami inspiracja kolorystyczna przychodzi zupełnie przypadkiem. A potem kolory trzeba jakoś poskładać w coś w miarę sensownego :)


Zaczęło się od kolorowych świeczek, widocznych na powyższym zdjęciu, które dostałam w ramach niespodzianki od męża :) I zupełnym przypadkiem, podczas porządków włóczkowych okazało się, że mam kilka resztkowych motków w niemalże identycznych kolorach :) Chwila zastanowienia... I zabrałam się za dzierganie. 

Trochę kombinowałam, trochę wymyślałam, dziergałam, prułam... Aż w końcu znalałazłam to, czego szukałam :)


Wydziergałam kilka łapek kuchennych, które miały na celu małe odświeżenie dekoracyjne kuchni. Następny dylemat pojawił się, gdy robiłam uchwyty do ich zawieszania. Pomyślałam, że fajnie by było czymś je urozmaicić. Rozgrzałam więc swoje szare komórki i przypomniałam sobie o kawałkach ikeowskich firanek zalegających w szafie :)



A potem, razem z tymi firankami poszłam dalej ;)


I tak oto zupełnie spontanicznie powstały 4 podkładki :)


Jeszcze trochę tych ścinków firankowych mam, gdyż firanki te są bardzo długie. Więc pewnie jeszcze wydziergam kilka takich podkładek :)




Pozdrawiam!
Ewela

środa, 13 stycznia 2016

Społecznościowe dywagacje.

Chciałabym podzielić się z Wami kilkoma spostrzeżeniami dotyczącymi mojej aktywności na różnych platformach społecznościowych. 

 

Bloga jakoś szczególnie nie będę analizowała, bo to on jest tak naprawdę bazą wypadową do moich dalszych działań w sieci. Zacznę więc od Facebooka, bo to on zainteresował mnie jako pierwszy. Napiszę od razu wprost: nie jest mi łatwo na Facebooku i naprawdę nie wiem z czego to wynika. Staram się udzielać na innych stronach, staram się pisać regularnie (nie nie zawsze wychodzi;)), planuję posty z wyprzedzeniem, zaczęłam nawet pisać po angielsku :) A czuję, że 1000 polubień jest poza moim zasięgiem... Ponadto Facebook jest na pewno wielką kopalnią inspiracji i wszelkich informacji dotyczących dziedzin, które mnie interesują, ale jakoś nie potrafię w niego "wejść" na 100 %. A jakie są Wasze odczucia dotyczące tej platformy społecznościowej? Może macie jakieś rady, spostrzeżenia...? Chętnie je poznam :)




Kolejnym medium, które wzięłam na tapetę był Pinterest. Pinteresta traktuję bardziej jako kopalnię pięknych zdjęć, inspiracji i pomysłów na urządzanie wnętrza. Oczywiście głównym tematem tablic, które obserwuję jest szydełko, ale raczej nie czerpię z nich inspiracji. Wolę sama wymyślać i obmyślać swoje twory szydełkowe i potem je wrzucać na swoje tablice. A nóż może kiedyś ktoś zainspiruje się moją twórczością ;) Natomiast bardzo lubię oglądać zdjęcia pięknych wnętrz i posiłkuję się nimi przy dekorowaniu swojego mieszkanka. I to tyle jeśli chodzi o Pinterest. A czy Wy macie założone konta na tym portalu? Jeżeli nie to polecam, bo warto - chociażby po to aby się inspirować i dzielić z innymi tym, co inspiruje nas :)



Następnie postanowiłam rozgryźć także Twittera, ale to była porażka i po kilku miesiącach sporadycznego pojawia się po prostu zaprzestałam się udzielać, więc nie potrafię nic napisać na jego temat ;) A czy ktoś z Was zapoznał się bliżej z tym tworem? Jestem ciekawa spostrzeżeń :)

Obecnie u mnie na topie jest Instagram. Pozwala on mi na szybkie dzielenie się moją "twórczością" z całym światem oraz na wejście w interakcję z innymi "hendmejdowymi" twórcami z całego świata i to uwielbiam. To cudowna sprawa, gdy pod swoimi zdjęciami można znaleźć pozytywne komentarze od szydełkujących dziewczyn z Afryki, Australii i w ogóle całego świata. Oczywiście angielski jest tutaj bardzo, bardzo pomocny, aczkolwiek nie jest niezbędny, bo czasami zdjęcia mówią same za siebie w każdym języku świata :)


Żeby było jasne - na wszystkich tych portalach dzielę się wyłącznie moją szydełkową twórczością, a nie życiem prywatnym ;) 

Czekam na Wasze opinie i doświadczenia na temat portali społecznościowych. 


A teraz efekt mojego baaaardzo powolnego świątecznego szydełkowania ;) 
Jakiś czas temu na starociach za jakieś śmieszne kilka złotych kupiłam taką oto plastikową, czarno - złotą, trochę obdartą ramkę. Ramkę przemalowałam na niebiesko i odłożyłam w kąt, bo nie miałam za bardzo na nią pomysłu. I tak leżała ze 3 miesiące chyba ;)


Podczas przedświątecznych porządków ramka znowu wpadła w moje ręce i od razu wiedziałam, co z nią zrobię :)









Pozdrawiam!
Ewela

środa, 6 stycznia 2016

Grudniowy obrus.

Są takie projekty, których ukończenia nie mogę się doczekać. I to był właśnie jeden z nich :) Był to także jeden z tych projektów, które nagle, w najmniej spodziewanym momencie pojawiają się w głowie już gotowe i krzyczą dopóty, dopóki nie zostaną ukończone :)



Skąd taka akurat kolorystyka?  Nie wiem jak Wy, ale ja nieskromnie uważam, że jest idealna :) Sama przyszła - po prostu nagle pojawił się obraz już gotowego  obrusu, który na dodatek już leżał na naszym stole. I wcale nie myślałam wtedy nad nowym projektem, w ogóle wtedy nie myślałam o szydełkowaniu nawet. Coś jakby wizja? ;) Macie tak czasami?


Do pracy zabrałam się od razu. Najpierw były kółeczka.



Potem kółeczka zaczęły przekształcać się w koronkowe kwadraciki.



A na koniec lekkie kwadraciki zaczęły tworzyć bardziej zwartą i mięsistą całość, gdyż obrus nie chciał być lekki jak mgiełka :)


Jeżeli chodzi i koronkę wykończeniową - także od samego początku wiedziałam jak będzie wyglądać. Ostatnie szlify i wykończenie dokonywały się, gdy choinka już ustrojona czekała na święta.


I udało się. Obrus swój debiut miał na naszym wigilijnym stole. Od razu też został ochrzczony czerwonym, świątecznym barszczem ;) Ale jeszcze nie takie plamy będzie musiał znosić ;)






Pozdrawia kolorowo w Nowym Roku! :)
Ewela