środa, 21 października 2015

Plany planami...

No bo zaplanowałam sobie, że wydziergam ze Zpagetti wielki kosz. Kosz ów miał stanąć obok kanapy i pomieścić wszelkiego rodzaju pledy i koce, coby zawsze były pod ręką.



I tak dziergałam, prułam, dziergałam... Aż w końcu z jednego wielkiego kosza wyszło kilka mniejszych ;) Niestety okazało się, że Zpagetti nie jest najlepszym rozwiązaniem na duży kosz.


Co w koszykach będę przechowywała? Ano pewnie ze dwa dostanie się Frankowi, coby miał gdzie trzymać swój dobytek w postaci grzechotek i innych dziecięcych drobiazgów. A w pozostałe ja zapakuję włóczki :)


Ale nie poddałam się :) W niedługim czasie zaopatrzę się w odpowiednią ilość sznurka i dalej będę walczyła o duży kosz :)



 Szydełkowe misiaki, które widzicie na zdjęciu powyżej są prezentem dla Franka od Kasi z bloga Moja Fantazja i w rzeczywistości są jeszcze piękniejsze niż na fotografii.
 


Pozdrawiam Was ciepło!
Ewela

5 komentarzy:

  1. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)
    energetyczne te koszyki
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Widocznie te koszyczki się szybko rozmnażają:))) Fajne, takie kolorowe, jak wszystkie dziergadłą Twe:) super!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co, ja od roku robię koszyki ze sznurka bawełnianego (z rdzeniem jakimś sztucznym) i nawet duże, jak są ścisło zrobione trzymają fason (jakbyś chciała zobaczyć to na wyzszapulka.blogspot.com). A w zeszłym tygodniu kupiłam sobie wreszcie po raz pierwszy motek Spaghetti, o czym marzyłam od dawna... i po pierwszym koszyku (a właściwie misce) stwierdziłam, że to nie to. Nie trzyma formy. Faktycznie Spaghetti lepsze by było na dywaniki albo może torebki... Pozdrawiam... i polecam sznurek! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. podziwiam Cię za precyzję i cierpliwość... :) piękne dzieła!

    OdpowiedzUsuń